Pierwszy to Ed Harris, który pokazuje, że jest mistrzem nad mistrze...
...a drugi SPOILEER...
to taki, że całość jest przewrotna. Zapowiada się jak klasyczny dramat sądowy o złych białasach i poszkodowanym murzynie pokroju solidnych, acz bardzo sztampowych "Mississippi w ogniu" czy "Czas zabijania", by koniec końców skończyć się dokładnie na odwrót. I chyba taki był zamiar, udany.
Tego filmu nie warto oglądać nawet dla aktorstwa. Słaby film bo przewidywalne twisty i OKROPNA końcówka. Do tego to taka trochę propagandówka za karą śmierci i zgodą na brutalność policji. :)