NAPRAWDĘ warto. Tak właśnie powinien wyglądać prawdziwy film wojenny. Od strony technicznej zachwycają wspaniałe zdjęcia i staranne sceny batalistyczne. Patosu tutaj nie uświadczycie, za to zobaczyć można dowódców milcząco mijających sterty angielskich trupów. Dużo uwagi poświęcono tematowi nieudolności i nieodpowiedzialności oficerów. Jeżeli o tym mowa, rolę swego rodzaju symbolu pełni scena kłótni między oficerami i ciągłego przerzucania winy na innych po klęsce szarży kawalerii pod Bałakławą. Gra aktorska stoi na wyjątkowo wysokim poziomie, poza tym film przepełniony jest trafnymi, błyskotliwymi dialogami i dobrym, gorzkim humorem.
Bardzo ciekawy jest również sam sposób przedstawienia wojny. Nie ma tutaj bohaterów, krwiożerczych wrogów, "dowódców-ojców", itd. Nie pojawiają się banały i stereotypy częste w podobnych produkcjach. Wojna pokazana jest jako horror, bezsens, walka o władzę między oficerami.
Polecam nie tylko tym, którzy interesują się kinem antywojennym, ale również wszystkim zmęczonym wciąż tymi samymi banałami w kinie.
witam, ogladalem kiedys w nocy kawalek i sceny byly zachecajace, ja ze swojej strony polecam "Na Zachodzie bez zmian" tez bez sens wojny i krytyka calego tego kajzerowskiego show'u na czesc wojny
Jeśli idzie o filmy bezlitośnie obnażające bezsensowne i zarazem zbierające krwawe żniwo wojskowe decyzje, to warto również obejrzeć:"Ścieżki chwały" (1957) Stanleya Kubricka,
"Niebieskiego żołnierza" (1970) Ralpha Nelsona
i "Gallipoli" (1981) Petera Weira.
Tak jak "Szarża..." to obrazy nie walki na wojnie, lecz morderstw popełnianych w ich trakcie.