Kto płaci tym gnojom za błyskotliwe tłumaczenia tytułów? Z czyich podatków to idzie? Czy oni losują tytuł z worka tutyłów?
Po obejrzeniu filmu powaznie pytasz? I twoim zdaniem wylosowali tytul z worka? Dobre :)
Wg Ciebie to normalne, że „Sleeping Dogs” tłumaczy się na „Księgę luster”? Ja rozumiem, że w filmie pojawia się taki tytuł książki, ale jaki to ma związek z oryginalnym tytułem filmu?
A jaki związek ma oryginalny tytuł z filmem – dla anglojęzycznego widza?
To nie ma znaczenia. W tym przypadku (i w wielu innych), to nie jest tłumaczenie, tylko jakaś radosna twórczość dystrybutora. Działanie kompletnie z d…
Musisz przyjąć do wiadomości, że tytuł nigdy nie jest tłumaczeniem tylko ZAWSZE jest to - jak to nazywasz - radosna twórczość dystrybutora (choć często zgodna z tłumaczeniem). Tak jest zawsze i jest to normalna praktyka stosowana od lat, od czasów braci Lumiere, a nie jak się zdaje młodym ludziom, działanie z d...
Sam jak widzę nie wiesz skąd bierze się tytuł 'Sleeping Dogs', ale być może dystrybutor wie, i zdaje sobie sprawę, że gdyby przetłumaczył za tłumaczem Google - 'Śpiące psy' to zrobiłby z siebie idiotę jak ktoś kto chce tłumaczyć słowa, których znaczenia nie rozumie.
Rozumiem więc, że wg Ciebie rolą tłumacza nie jest tłumaczenie, tylko swobodna interpretacja albo wręcz wrzucanie zupełnie innych słów w miejsce angielskich? Jeśli tłumacz nie rozumie znaczenia słów użytych w tytule (a raczej ich kontekstu), to dystrybutor powinien skontaktować się z producentem i uzyskać informacje nt. genezy tegoż… A jeśli trafi się przypadek, którego nie można dobrze przetłumaczyć na j. polski, film powinien być dystrybuowany z oryginalnym/międzynarodowym tytułem. Koniec, kropka – tu nie ma nad czym deliberować, a już na pewno nie tłumaczyć dystrybutora/tłumacza z tej kretyńskiej praktyki.
Nie dziwi mnie, że nie zrozumiałeś tego co jasno wyłożyłem. Tytuł nie jest po nic. Tytuł do czegoś służy, a tytuł który nie wiadomo co znaczy, tak jak w tym przypadku, nie służy do niczego.
Widzę, że wg ciebie rolą tłumacza jest rezygnacja z tłumaczenia. A wg mnie tłumaczenie polega na przełożeniu znaczeń. Ale w tym przypadku nie mamy do czynienia z tłumaczeniem tylko z nadaniem tytułu polskiej wersji językowej.
Tytuł poprawnie przełożony z angielskiego, nie brzmiałby za dobrze po polsku. Dystrybutor wiedział co robi.
Skoro tytuł poprawnie przełożony z angielskiego, nie brzmiałby dobrze po polsku, to nie powinien być tłumaczony. Proste. Robienie tego w taki sposób, jest po prostu głupie.
Co niby jasno wyłożyłeś? W którym miejscu swojej wypowiedzi uważam rzekomo, że „tytuł jest po nic”?
I tak – owszem – jeśli tłumacz stwierdzi, że angielskiego tytułu nie da się poprawnie przełożyć na j. polski, to powinien zrezygnować z jego tłumaczenia. Polski tytuł nie jest niezbędny. Tak jak niezbędne nie jest tłumaczenie tekstów piosenek na j. polski z dowolnego innego języka.
Eh... Na szczęście nikt, nie zwraca uwagi na pieprzenie różnych takich, którym się polskie tytuły nie podobają.
Widzę, że rozmowa idiotów? W tym przypadku tytuł polski jest przecież najlepszy z możliwych, czyli taki sam jaki ma książka na podstawie której powstał film. Brawo panowie...
Film jest ekranizacją powieści o tytule "The Book of Mirrors" autorstwa E.O. Chirovici. Polski tytuł raczej więc nie został wylosowany z worka, ani nie wymyślili go opłaceni gnoje.
No tak, ale chlopaki musza sie popisać znajomoscia angielskiego i sie przywalic. Tytul akurat pasuje do filmu, a dystrybutor zawsze ma prawo do zmiany (na przyklad na tytul roboczy albo ksiazki jak w tym wypadku). Poza tym w angielskim tytul ksiazki mogl byc zajety dlatego sleeping dogs mogl byc drugim wyborem tez dla nich. Ale klaman wie swoje i zadne argumenty do niego i tak nie trafiaja. Ma byc tlumaczenie i koniec :)