Z początku film mnie niezwykle zniechęcił; zawiniło pobieżne przedstawienie historii, szczególnie epizod balu, a także wyścigu Aleksego. Najgorzej dobrany aktor to definitywnie odtwórca Obłońskiego - czytając powieść wyobrażałam go sobie zupełnie inaczej. Niemniej jednak film miał być z założenia skupiony głównie na historii miłości Anny i Wrońskiego, nie na całej opowieści Tołstoja, a to się reżyserowi udało. Prześliczne sceny ukazujące relacje zakochanych - począwszy od pierwszej schadzki do ostatniej kłótni. Piękna muzyka, której pechowo poświęcono jedynie krótkie momenty.
Rozumiem, że mając w planie jedynie niespełna dwie godziny filmu reżyser nie mógł wgryźć się w szczegóły powieści, dlatego przymykam oko na potraktowanie tematu "po łebkach". Zabierając się do seansu, proszę nie nastawiać się na zobaczenie soczystej ekranizacji, niemniej jednak film jest niezwykle wdzięczny i miło się ogląda.