Piorunujący i fascynujący. Wraz z SEANEM CONNERY jak zaczarowani, podziwiamy sex TIPPI HEDREN, podążamy za nią i powoli odkrywamy jej tajemnicę. Odpowiedź przynosi ogromną intelektualną i emocjonalną satysfakcję.
Trzeba znać!
Właśnie. Uchodzi za jeden z gorszych filmów Hitchcocka, znafcy wydziwiają, że przewidywalny i słaby, ale ja go i tak strasznie lubię.
Za co? Sam nie wiem, prawdopodobnie za Tippi Hedren i niepowtarzalny klimat ;)
SUPER FILM! Świetny i przystojny Sean Connery, piękna Tipi Hedren, inteligentny scenariusz. Końcowka rewelacja, totalne zaskoczenia! A krytycy zawsze muszą pomarudzić (może go nie zrozumieli?:D) Szkoda, ze Hedren nie zagrała w kolejnych, ostatnich produkcjach Hitcha, a jeszcze większa szkoda, że jej córka Melanie Griffith nie odziedziczyła talentu po matce...
Nie zgodzę się jeśli chodzi o Tippi i Melanie :)
Hedren jak dla mnie aktorką była przeciętną. O ile w "Marnie" zagrała całkiem nieźle,tak w "Ptakach" dała radę aczkolwiek bez rewelacji. Szkoda raczej że Melanie nie odziedziczyła po matce urody. Dopóki nie robiła operacji była bardzo ładną kobietką ale Tippi była olśniewająco piękna ! I to chyba to sprawiało że patrząc na nią aktorstwo schodzi raczej na drugi plan.
Nie zagrała w kolejnych filmach Hitcha bo ten strasznie ją traktował. A że nie mogła się uwolnić od podpisanego z nim kontraktu kolejny film nakręciła dopiero 3 lata później, jednak musiała się zadowolić rolą drugoplanową u boku Marlona Brando i Sophii Loreen. Come Back się nie udał a ona już nigdy nie zagrała w żadnej większej produkcji. Szkoda. Bo gdyby nie ten kontrakt z pewnością zagrałaby w "Mirażu" z Gregorym Peckiem i przede wszystkim w "Fahrenheit 451" i być może wtedy jej kariera potoczyłaby się inaczej...
Melanie za to swego czasu aktorką była świetną
Wystarczy wspomnieć jej rolę w "Świadku mimo woli", "Dzikiej namiętności", "Pracującej dziewczynie", "Burzliwym poniedziałku", "Naiwniaku" czy chociażby telefilmie "Obywatel Welles". Ona jednak tez kiedy zaczęli interesować się nią wielcy reżyserzy bardzo nieumiejętnie pokierowała dalszą karierą. Wystarczy spojrzeć na listę ról które dobrowolnie odrzuciła :)
Dzięki za dopowiedzenia:) Czytałam w biografii Hitchcocka Donalda Spoto, że Hedren nie zagrała z jego kolejnych filmach, ponieważ on czynił do niej awanse, a ona nie była zainteresowana, więc kontrakt na kolejnych kilka filmów został unieważniony. Skąd posiadasz informację o rzekomym złym traktowaniu jej przez reżysera? Choć i to jest prawdopodobne, bo wiadomo, ze do łatwych osób nie należał. Z chęcią sprawdzę, poczytam o tym, gdyż interesuję się jego twórczością, życiem. Pozdrawiam:)
Kilka dni temu oglądałem "Dziewczynę Hitchcocka" ze Sienną Miller. Ukazany jest tam między innymi proces powstawania słynnej sceny na strychu z "Ptaków"... Polecam :)
Zapraszam do ankiety o filmach Hitchcocka. Głosy można oddać na moim blogu: http://www.filmweb.pl/user/camillo_kp/blog/550926 Za zagłosowanie będę wdzięczny:)
własnie oglądałem ten film i mnie pozytywnie zaskoczył, przyjemnie się oglądało dobra gra aktorska, klimat lat 60tych i ciekawa wciągająca fabuła z zaskakującym zakończeniem .8 na 10
Nie do końca zgodzę się z autorem tematu. Owszem, film ma momenty, które faktycznie mogą robić duże wrażenie (jak np. końcówka; na mnie spore wrażenie zrobiła też scena na statku oraz... "akt litości"... wobec konia), ale jako całość nie jest wystarczająco dobry.
Ten film w moim odczuciu nie jest dość spójny. W scenariuszu panuje bałagan (niekiedy mało istotnym postaciom poświęcane jest zbyt wiele uwagi), częste są momenty nudy, a mimo faktu, że pozornie wciąż coś się dzieje, w filmie brakuje napięcia - jakby był zwyczajnie przegadany. Napięcie jest wyłącznie na poziomie pojedynczych scen, a to za mało. Wątek traumy Marnie jest w wielu aspektach wymuszony (fobia dotycząca czerwonego koloru???), a teoretycznie druga co do istotności postać - Rutland - w przeciwieństwie do Marnie w ogóle nie jest pogłębiona psychologicznie. Wychodzi z tego jakoś mało interesująca relacją między tą dwójką postaci, choć w założeniu to bodaj właśnie ta relacja miała być "motorem napędowym" filmu.
Mam też wrażenie, że Htichcock w zbyt dużym stopniu uprawia tu autoplagiat. Może ty tylko moje subiektywne wrażenie, ale pewne momenty nasuwały mi skojarzenia z "Psychozą", czy "Zawrotem głowy". A przez to wydają się być zupełnie nie na miejscu.
Nie mogę powiedzieć, że to zły film, ale zbyt wiele jego wad przesłania nieliczne zalety. Mam wrażenie, że reżyser chciał pokazać zbyt wiele, i nie wiedział, na którym konkretnie wątku/aspekcie powinien skupić się najbardziej. Przez to film wydaje się rozłazić w szwach - mi to odebrało przyjemność z oglądania.